Para-dygmat „Ecce Homo” — refleksje inspirowane obrazem autorstwa św. Alberta Adama Chmielowskiego |
Autorstwo / redakcja: Andrzej Ptak | |
wtorek, 12 kwietnia 2011 15:36 | |
… Hagada [opowieść] — „i choć, jak powiada Dilthey „przeżywanie jest niezgłębione”, to „nie mogę zająć neutralnej pozycji, gdy mówię o miłości” [Julia Kristeva]. «Para-dygmat „Ecce Homo”» Drodzy znajomi i nieznajomi, spotkanie z Wami na progu trzydziestolecia towarzystwa, ośmiela mnie do wypowiedzenia kilku osobistych przemyśleń z poziomu, jak mniemam, który moje kilkudziesięcioletnie już (dojrzewałem wraz z towarzystwem) intuicje, a i sam afekt, związuje w nieodgadnionym miejscu nagiego życia [dzoe (gr.)] schroniska, w nagości która jak czuję, dozwala dotknąć kruchości «Ecce Homo». … Hagada [opowieść] — „i choć, jak powiada Dilthey „przeżywanie jest niezgłębione”, to „nie mogę zająć neutralnej pozycji, gdy mówię o miłości” [Julia Kristeva]. «Para-dygmat „Ecce Homo”»— możliwe, dyskretne od-rodzenie [re-nesanse(fr.)], i jak dostrzec garbatego karła (1) [Edgar Poe] <towarzystwa>.Drodzy znajomi i nieznajomi, spotkanie z Wami na progu trzydziestolecia towarzystwa, ośmiela mnie do wypowiedzenia kilku osobistych przemyśleń z poziomu, jak mniemam, który moje kilkudziesięcioletnie już (dojrzewałem wraz z towarzystwem) intuicje, a i sam afekt, związuje w nieodgadnionym miejscu nagiego życia [dzoe (gr.)] schroniska, w nagości która jak czuję, dozwala dotknąć kruchości «Ecce Homo». Wahając się rozścielić przed Wami własny, subiektywnie ucieleśniony namysł [pejzaż], tuż obok [para] niezwykłości o b r a z u „Ecce Homo”, wywołam niejako z cienia słowa Woltera Benjamina, którego zacytuję; „Prawdziwy obraz przeszłości u m y k a obok. Przeszłość można uchwycić tylko jako obraz, który w chwili swej rozpoznawalności właśnie rozbłyska na wieczne pożegnanie. […] Jest to bowiem obraz bezpowrotnej przeszłości, któremu groźbę zaniknięcia niesie każda teraźniejszość, która nie rozpoznała się w nim jako taka, o którą mu chodziło” [W. Benjamin, „O pojęciu historii”, s. 415]. W osłonie Benjaminowskiej tezy, czuję jakbym właśnie Jeśli istotność naszej wspólnoty — <towarzystwa>, odsłaniamy w historycznej dziejowości Patrona, to nasza aktywność dobroczynna i religijna zawarta w vita activa, i vita contemplativa, czy to w reprezentacji, mnie jako mnie, czy tejże wspólnoty jako, nas wszystkich, nie może pozostawać w obojętności do samej(istoty) wiążącej nas idei. Wędrując chwilę jeszcze za Benjaminem; to czy potrafimy odczytywać autentyczny (tzn. nie-archaiczny), dialektyczny obraz w «teraz> poznawalności, w tym nagłym rozbłysku wiecznego pożegnania. […]W tym „teraz” prawda po brzegi wypełniona jest czasem, tak że wręcz pęka. […] lecz to o b r a z jest tym, w czym «byłość» w piorunowym błysku tworzy konstelację z «teraz». [W. Benjamin, Pasaże, s. 509] Stoję obok [para] o b r a z u „Ecce Homo” będącego jakby «prześwitem w prześwicie» dziejowości samego św. Brata Alberta, a stanowiącego możliwy rozbłysk w naszej własnej dziejowości i pełny jej krytyczny moment, wprowadzający nas w rozpoznanie każdej potencjalnej pozycji, względem naszej osobistej i wspólnej „hagady”(opowieści), z jej ożywiającą-aktualizującą się, «porą teraz» [ho nyn Kairom], uchwyconą przez św. Pawła Apostoła w porządku mesjańskim. Jakkolwiek, niemożliwe jest rozpoznanie owego momentu (nie objawia się, ot tak), nawet z pozycji najbardziej wydawałoby się uprawnionej, np. egzegezy, zachowującej pełną rzetelność analizy i drobiazgowość „śledztwa”, już przez to tylko, że skrywa się tuż obok [para] odmiennej do Niego pozycji, a możliwe nawet, że w samej do Niego opozycji, to aby móc(ów moment dziejowości) uchwycić, musimy ponownie odwołać się do św. Pawła, i do słów z us.12:9–10 z II Listu do Koryntian, w którym Paweł zwrócił się do Mesjasza z prośbą o wyrwanie ościenia tkwiącego w jego ciele, i usłyszał odpowiedź „moc w słabości się spełnia”, lub inaczej ”dojrzewa w bezsile” [„he gou dynamis en astheneia teleitai”]. I dopiero w tkwiącym w nas samych „o ś c i e n i u”, o b r a z «Ecce Homo», ujawnia pełną <n a g o ś ć c z ł o w i e k a>, jego samotność na jerozolimskim lithostrotos [dziedzińcu Piłata], rozbierającą z resztek logosu nawet trzymaną w dłoni pascalową trzcinę, i dopiero gdy nasze wewnętrzne, okrutne spojrzenie, zobaczy w Nim, li tylko zło-czyńcę (jakim był dla sądzących Go wówczas) woal (a dla niektórych z Nas przepastny mur) przesłaniający naszą wobec Niego bliskość, może opadnie, i prawdziwie zobaczymy w Nim B o g a (?). To właśnie Pawłowy „oścień”, budzący nasze uśpione ciało [uczuciową pełność, ciało bez opozycji do To właśnie tkwiącym w nas „ościeniem”, mesjasz kruszy rozdzielający mur (może woal?) [„to mesotoichon tou phragmou” — Paweł (Ef 2:14)], za którym skrywa się również „garbaty karzeł” naszej wspólnoty – towarzystwa, przeszkadzając zasiąść do stołu we wspólnej a g a p e z tymi „i n n y m i”. To moje tu miejsce, w dyskretnym oddzieleniu [Aphorismenos św. Pawła (Ga 1:15)] od o b r a z u „Ecce Homo”, które pozwala mi być w bliskości, a równocześnie jakby nie być [hos me], zachowując pełnię siebie, już nie tylko dla samego siebie, lecz dla wszystkich „innych sióstr czy braci” w samym towarzystwie i gdziekolwiek indziej (…). Andrzej Ptak Przypis: 1) — garbaty karzeł jest ukryty pod stołem z szachownicą, który swoimi posunięciami zapewnia wygraną mechanicznej kukle w tureckim stroju /opowiadanie Edgara Poe/. |